Homo viator

Luková. Warto ocalić przeszłość

Luková k. Manětína - kościół św. Jerzego, rzeźba Jakuba Hadravy

Opuszczony kościół św. Jerzego we wsi Luková niedaleko Manětína w Czechach znany jest przede wszystkim z instalacji „Má mysl” Jakuba Hadravy. Praca dyplomowa artysty z Pilzna przyciąga turystów z całego świata, jednak historia tego miejsca to znacznie więcej. To przede wszystkim zapis starań maleńkiej społeczności o ocalenie swojego dziedzictwa, które choć zdaniem wielu współczesnych nie jest warte zachodu i łatwiej byłoby pozwolić mu zrównać się z ziemią, dla mieszkańców Lukové stanowi kwestię tożsamościową.

We wsi Luková (niem. Lukowa) jest zaledwie dziewięć domów. Mieszka tam siedem osób, a sześć kilometrów dalej leży miasto Manětín, na polskie standardy – maleńkie, choć bardzo stare, mające zaledwie nieco ponad tysiąc mieszkańców. Pierwsza pisemna wzmianka o Lukové pochodzi z roku 1115, ale za kościołem, którego dotyczy ten tekst, znaleziono ongiś monetę – denar Břetislava I datowany na ok. 1050 r. 

Wieś wymiera, choć jeszcze w pierwszej połowie XX wieku działała tam szkoła, toczyło się normalne życie, a kościół św. Jerzego (kostel svatého Jiří) gościł w swoim wnętrzu wiernych. Z kronik parafialnych z początków XX wieku wiemy, że „w gospodach rozmawiało się o roli, śpiewało, a kobiety kłóciły się, mężczyźni zaś byli bardziej milczący. Do gospód przychodzili głównie gospodarze, rano pili sznapsa, wieczorem piwo, grali w karty – chłopi zaś musieli więcej pracować w polu i byli bardziej oszczędni. Grali w karty jedynie pod koniec tygodnia, a potem zwykle tańczyli, po domach, przy akordeonie – nie w gospodzie. Niekiedy tańce kończyły się bójkami […]”. Wtedy to też we wsi pobudowano ostatnie nowe domy. Później zaś przyszła Wielka Wojna i wszystko się zmieniło.

Widok na gospodę (u góry) i całą wieś Luková z początku XX w. | s: kostel-lukova.cz
Widok na gospodę (u góry) i całą wieś Luková z 1917. | s: kostel-lukova.cz

Wielka Wojna zabrała mężczyzn z każdej niemal czeskiej miejscowości, a upamiętnienia poległych to stały element krajobrazu, który pokazuje skalę zagłady w czasie jej trwania. Ten konflikt zmienił Europę; wyznaczył bezpowrotnie koniec normalności. Wywrócił świat milionów ludzi do góry nogami. Pomniki, takie jak ten w Lukové, są tego świadectwem. Wojna zabrała ojców, mężów, braci. Zabrała nadzieję i zniszczyła dotychczasowy świat. A mimo to, życie odrodziło się – by przetrwać kolejne lata wojny, a potem obudzić się w rzeczywistości budowanej jak w krzywym zwierciadle przez władze komunistyczne. W 1930 roku mieszkało w Lukovej 135 osób – 40 deklarujących się jako Czesi, a 94 jako Niemcy oraz jeden cudzoziemiec. W 1950 roku mieszkańców było już tylko 41.

Upamiętnienie poległych w Wielkiej Wojnie / Luková, 7 VI 2025
Upamiętnienie poległych w Wielkiej Wojnie / Luková, 7 VI 2025

To tak nie może zostać

Kościół w Lukové istnieje od 1352 roku. W 1796 roku wybuchł w nim pożar, który zniszczył całe barokowe wyposażenie świątyni i odsłonił gołe, średniowieczne ściany. Kościół regotyzowano w charakterystycznym dla XIX wieku stylu, a dzięki dokładnym notatkom proboszcza sprawującego wówczas pieczę nad remontem, które zachowały się w archiwach, wiemy, co było na wyposażeniu świątyni. Jak na wiejski kościół – było wcale bogate i sporo kosztowało. Wraz z zanikaniem wsi, której liczba mieszkańców po II wojnie światowej malała, aż zostało ich jedynie kilkoro, w ruinę popadał i kościół. Do pewnego dnia w 2012 roku, kiedy jeden z miejscowych stwierdził, że to tak nie może zostać i jednak nie godzi się, aby świątynia przestała służyć swojej społeczności – a to, co zawsze tworzyło tożsamość Lukovej, należy ocalić.

Według opowieści przewodnika, również mieszkającego w pobliżu kościoła, mężczyzna zaczął samotnie prowadzić drobne prace remontowe i porządkowe wokół budynku, który wówczas nie miał już żadnych okien, do wnętrza wpadał deszcz, śnieg, a w nawie głównej hulał wiatr. Sklepienie w pewnym momencie w dużej części zwaliło się do środka, wydawało się, że nie ma już żadnej nadziei – bo co może zrobić jeden człowiek?

Luková k. Manětína - kościół św. Jerzego, 7 VI 2025
Luková k. Manětína – kościół św. Jerzego, 7 VI 2025
Luková k. Manětína - kościół św. Jerzego, 7 VI 2025
Luková k. Manětína – kościół św. Jerzego, 7 VI 2025
Luková k. Manětína - kościół św. Jerzego, 7 VI 2025
Luková k. Manětína – kościół św. Jerzego, 7 VI 2025

Praca dyplomowa

Pomocną dłoń do społeczności Lukové wyciągnął student sztuk pięknych i designu z Pilzna Jakub Hadrava, który postanowił osadzić w kościele św. Jerzego swój projekt dyplomowy. Instalacja „Má mysl” znana jest na cały świat dzięki mediom społecznościowym – i stała się początkiem powrotu żywych do świątyni, choć gipsowe odlewy wiernych, początkowo siedzące w kościelnych ławkach, to artystyczny wyraz obecności tych, którym kościół służył w poprzednich stuleciach i po których zostały jedynie duchy. Sam Hadrava mówi, że celem jego pracy było ukazanie szerszego kontekstu użyteczności świątyni, która nie jest jedynie miejscem sprawowania kultu religijnego, a jej działanie przekłada się na oddziaływanie społeczne i kulturowe na społeczność, w której się znajduje.

„Codziennie prowadzimy walkę, aby zachować człowieczeństwo w człowieku, aby zachować ludzkie oblicze. Jednak niełatwo pozostać człowiekiem i nie zapomnieć, kim jestem i dlaczego tu jestem. Każdy jest „dobry” na początku, ma ideały, według których chce żyć. Stopniowo jednak świat zewnętrzny wywiera na niego presję i człowiek zaczyna iść na kompromisy, stopniowo traci twarz, aż pewnego dnia staje się kimś, kim nigdy nie chciał być i kontynuuje (często nieświadomie) przekazywanie tego przyjętego modelu zachowania i światopoglądu. Trudno jest człowiekowi wydostać się z tego błędnego koła, ale są opcje i jedna z dróg może prowadzić właśnie przez chrześcijaństwo” – opowiada o swojej pracy Jakub Hadrava, cytowany przez opiekunów witryny internetowej dawnej parafii Luková.

Dlaczego jego dyplom to kilkadziesiąt gipsowych figur, duchów wiernych, które umiejscowił w opuszczonym kościele?

„Kościół, jako miejsce, w którym spotyka się Boga, swojego nauczyciela moralności, jest miejscem, które moim zdaniem jest przede wszystkim przeznaczone do pielęgnowania dobroci w ludziach” – mówi Hadrava. „Fakt, że te budynki są teraz puste i niszczeją, odbija się również w kondycji dzisiejszych ludzi, którzy również psychicznie niszczeją i rozpadają się. Chciałem zwrócić uwagę na ten problem i sprawić, by przypadkowy obserwator pomyślał o tym, jak ważnym miejscem kościół jest obecnie. Jaką rolę to miejsce odgrywało w życiu ludzi ze starego świata i jaką rolę mogłoby, lub powinno odgrywać dzisiaj?” – dodaje.

Luková k. Manětína - kościół św. Jerzego, rzeźba Jakuba Hadravy, 7 VI 2025
Luková k. Manětína – kościół św. Jerzego, rzeźba Jakuba Hadravy, 7 VI 2025
Luková k. Manětína - kościół św. Jerzego, 7 VI 2025
Luková k. Manětína – kościół św. Jerzego, 7 VI 2025

W przeszłości, gipsowe odlewy wiernych znajdowały się w ławkach kościoła – jednak ze względu na prowadzone tam prace, zostały przeniesione do prezbiterium. Do ich wykonania posłużyły ciała żywych ludzi, kolegów i koleżanek autora pracy z uczelni, którzy po kilka godzin siedzieli wewnątrz świątyni, cierpliwie znosząc chłód i nieprzyjemności związane z dotykiem mokrego gipsu i nasiąkniętej woda tkaniny na ciele. Według opowieści opiekuna kościoła, a zarazem przewodnika po jego historii, wiele osób nie wytrzymywało i uciekało z gipsowego obkładu – w innych przypadkach występowały też kłopoty techniczne, bo kruchość materiału i oddziaływanie fizyki nie zawsze idą ze sobą w parze, dlatego figury pełne są niedoskonałości.

Jak mówi przewodnik, jedną z myśli towarzyszących pracy Hadravy było zachowanie pamięci o ludziach, którzy w przeszłości chodzili do tego kościoła, uczestniczyli w nim w nabożeństwach. Niezależnie od tego, czy byli to Niemcy, czy Czesi – mówił – byli tu, a modlitwa była łączących ich rytuałem. Hadrava chciał zaś, aby w przyszłości możliwe było odprawienie nabożeństwa dla żywych i duchów jednocześnie – właśnie dlatego pierwotnie rzeźby porozsadzane były w kościelnych ławkach. Czy to możliwe do zrealizowania?

Zapewne tak – jednak, musi upłynąć jeszcze sporo czasu, bo w kościele wciąż czeka ogrom prac, pociagający za sobą kolosalne wydatki. Rzeźba pilzneńskiego studenta przyciąga turystów dowiadujących się o tym miejscu z mediów społecznościowych, jak mówi przewodnik – stając się przyczynkiem do komercjalizacji tego miejsca, która jednocześnie w tym wypadku może być dla niego ratunkiem, inaczej bowiem nikt nie dowiedziałby się o prowadzonych tu pracach i nie zapłacił „co łaska” do skarbonki za wejście do słynnego już, zrujnowanego wnętrza.

Jednak – warto ocalić przeszłość, czego dowodem są starania o kolejne fundusze i kontynuację remontu kościoła. Wymieniono już w całości dach, wstawiono wszystkie okna, odremontowano fasadę. Czeka wnętrze, brakuje ponad 13 milionów koron.

Na kłodzkich grupach tymczasem czytam wpisy mieszkańców żyjących tam dopiero dwa pokolenia, że najwyższa pora wyburzyć XIX-wieczne kamienice niedaleko rynku, bo przecież komu to potrzebne i ile można patrzeć na te stare budynki? Najwyższa pora na nowoczesność.

 


1 thought on “Luková. Warto ocalić przeszłość”

  1. Nie mogę oderwać oczu od zdjęcia drugiego od końca… Jest fantastyczne! Budzi we mnie zarówno niepokój jak i spokój. I ten odcień niebieskiego – fenomenalny!
    Oglądając zdjęcia z tego kościoła mam wrażenie, że czuję jego zapach w nozdrzach. To musiała być udana wycieczka 🙂
    Czekam na więcej wpisów!
    Pozdrawiam serdecznie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *