Niecałe dwa miesiące temu w Paryżu giną ludzie.
Jak w transie przeglądam kolejne doniesienia o wzrastającej liczbie zabitych, o zakładnikach, o poszukiwaniu siatki sprawców.
Brytyjskie media tego wieczora nie relacjonują wydarzeń z Paryża. Spokojnie kontynuowany jest wieczór z muzyką klasyczną, a potem – komentarz do wydarzeń dnia z Westminsteru. O Paryżu wszyscy dowiedzą się jutro, a informacje spiker zwieńczy stwierdzeniem, że Wielka Brytania udaremniła już kilka prób tego rodzaju zamachów na swoim terenie.
***
W tej śmierci, niewinnej i nagłej, nie ma za grosz dramatyzmu i piękna. Jest obrzydzenie słabością Europy, która stworzyła system pozornie uniwersalny, przeznaczony do czucia się w nim dobrze.
Syte społeczeństwa wielopokoleniowego dobrobytu, które postanowiły scedować ciężką pracę na Innych nie przewidziały, że europejska dowolność w wolności wraz z wartością, jaką jej przypisano i równościową retoryką (która zadziwiająco szybko obróciła się w nierówność) stanie się luką w systemie, a nie nagrodą za pracę, której żaden Europejczyk nie chce już wykonywać.
Dwa dni temu budzę się w środku nocy ze świadomością, że kolejny rok to tylko pozornie nowe otwarcie i biała karta do wypełnienia. Koniec grudnia, ten słodki, iluzoryczny czas, kiedy zakrywamy oczy i nie akceptujemy rzeczywistości dookoła – bo przecież są Święta Zimowe (Boże Narodzenie może prowokować).
Tymczasem, pierwsza kartka w nowym kalendarzu niewiele zmienia. Paryż się wydarzył, a strach w noc sylwestrową, który opanował Monachium, wcale nie był nieuzasadniony.
Żeby o tym napisać nabieram ochoty, kiedy kończę czytać raport o islamizacji Wielkiej Brytanii, która – razem z poprawnością polityczną – w ciągu ostatnich kilku lat nie tylko doprowadziła do bulwersującego procederu ukrywania przestępstw (zwłaszcza seksualnych) popełnianych przez członków społeczności muzułmańskiej, ale też wydała szereg rekrutów, którzy urodziwszy się i wychowawszy w Wielkiej Brytanii postanowili wstąpić w szeregi bojówek Państwa Islamskiego.
Dlaczego to zrobili? Czego brakuje im w kraju, który dla wielu (nie tylko z Europy Środkowej) jest jak, nomen omen, ziemia obiecana? Jaki niedostatek spowodował, że zradykalizowali się i postanowili pójść na wojnę z cywilizacją europejską?
Odpowiedź widzę każdego dnia na ulicach jednego z większych miast Anglii, w którym żyję.
Brakuje im kręgosłupa. Wartości, z którymi mogliby się zidentyfikować.
Poprawny politycznie Zachód, a raczej Europa, która obciążona moralnie przez dwie wielkie wojny wybrała dryf w stronę aksjologicznej obojętności, nie ma już dzisiaj nic do zaoferowania poza konsumpcją i dyskryminacją, która przybrała tym boleśniejszy, bo aksamitny i pozornie niewidzialny wymiar.
Czy to przypadek, że w szeregi ISIS najłatwiej dają się zwabić młodzi ludzie? Czy zapomnieliśmy, kim sami byliśmy, mając 18-20 lat? Jak bardzo potrzebowaliśmy idei, sensu życia, czegoś, co skanalizuje nasze frustracje i emocje i pozwoli ucelowić własne istnienie…?
Propaganda Państwa Islamskiego radzi sobie z tym zadaniem świetnie. Bojownicy są dla radykalizującej się młodzieży jak ikony popkultury. Oprócz umięśnionego, “heroicznego” wizerunku “ideowych” bojowników ISIS oferuje młodym coś, czego Europa dawno już nie ma – narrację tożsamościową. Niszcząc przeszłość kultury muzułmańskiej przeszłych wieków, z której i Europa wiele zaczerpnęła (choćby w dziedzinie medycyny czy matematyki), ISIS tworzy narrację totalną – nie pozostawia miejsca na refleksję. Obezwładnia, dominuje, a co najważniejsze – uwodzi. Jak pokazują wszystkie raporty o rekrutach europejskiego pochodzenia wstępujących w szeregi Państwa Islamskiego – skutecznie.
W tym samym czasie w Europie słyszymy dydaktyczne komunikaty administracji unijnej, która negatywnie wartościuje tendencje narodowe i chrześcijańskie w polityce kulturowej krajów członkowskich. W imię rekompensaty zła, do którego doprowadził nacjonalizm zmieniony w totalitaryzm, wywabiamy z siebie wszelką tożsamość. Trudno jednak żyć bez tożsamości – może dlatego jedyne, na czym możemy dziś budować bycie razem to konsumpcja, to popkulturowa miazga, to – wreszcie – ostentacyjnie wyrażany od dwóch mniej więcej pokoleń brak troski o to, kim jesteśmy?
Europa nie zbudowała się na neutralności aksjologicznej i obojętności światopoglądowej. Europa zbudowała się na walce o swoją tożsamość, ściśle związaną z chrześcijaństwem, które – czy nam się podoba, czy nie – dało podwaliny pod wszystko, co cenimy w Starym Kontynencie. Również pod nasze pojęcie wolności wyboru, które uważamy za najwyższą wartość. Dlaczego w takim razie u progu 2016 roku skazujemy się na brak wyboru, wpychając się w politycznie poprawną akceptację rzeczywistości po 13 listopada 2015…?
Myślę, że czas, który minął od tego dnia – niespełna dwa miesiące – jest dostatecznie krótki, żebyśmy wszyscy zdołali sobie uczciwie odpowiedzieć na to pytanie, a w ramach myślenia o przyszłości spróbowali zdefiniować świat, w którym chcemy żyć za kilka lat.