Na marginesie

O naiwności

Pamiętam, jak dokładnie jedenaście lat temu, każdego ranka w sobotę wychodziłam z domu, otulając się wysokim kołnierzem podartego, skórzanego, trochę esesmańskiego w kroju płaszcza i biegłam na zajęcia z matematyki i fizyki. Jazda autobusem, zawsze stojąc (bo przecież w każdej chwili może wejść ktoś, kto będzie potrzebował miejsca siedzącego bardziej, niż ja). Makaronik (specyficzne, twarde, …

Czytaj dalej