Jeszcze w marcu miałam Wam opowiedzieć o pewnej książce o Gdańsku.
O dzielnicy, do której „lepiej nie wchodzić”, która jest wyrzutem sumienia dla wielu gdańszczan, którą trudno chwalić się przed światem w mediach społecznościowych. Biskupia Górka to dzielnica, która Gdańsk boli.
Pierwszy raz trafiłam tam kilka lat po mojej przeprowadzce na Pomorze i zakochałam się w zaniedbanych kamienicach, w niemieckim bruku, w głośnej ciszy, która zapada tam w samo południe dnia powszedniego i trwa, lepką zawiesiną, aż do chwili, gdy ludzie zaczynają wracać z pracy i nie trzeba już kryć się przed upałem.
Biskupia Górka pozornie nie może dać nikomu nic oprócz biedy. I wiele jest takich dzielnic w polskich miastach – nie każda jednak doczeka się książki.
Królowa Salwatora to powieść, którą napisała Emma Popik, wielu znana jako autorka literatury fantastyki naukowej i baśni. Czyta się ją jednym tchem i wciąga od pierwszych stron. Dla wszystkich, którzy pragniecie tu zakończyć czytanie o niej, bo wolicie wrócić do książek szeroko reklamowanych w mediach społecznościowych – Królowa… opowiada o losach fikcyjnej społeczności, która postanawia uratować swoją dzielnicę. O aktywizacji oddolnej, obywatelskiej i godnej pochwały, takiej, jaką chciałabym widzieć wszędzie – a zwłaszcza w Gdańsku i zwłaszcza w kontekście ratowania naszych zabytków.
***
Gnieździmy się w mieszkaniach, pokrytych zgnilizną, nawet szafki na ścianach zarosły pleśnią. Chodzimy po piwnicach i strychach, z lękiem pochylamy głowę pod przegniłymi belkami, chwytamy co pod ręką i uciekamy, żeby strop nam nie spadł na łeb. Zbieramy butelki i żelastwo po ulicach i śmietnikach. – Podeszła krok bliżej. – I czyja to wina? Nasza? Co my możemy, my biedacy, chyba tylko kląć jak idziemy, zataczając się i opierając o mury, by je podtrzymać.
Królowa Salwatora, Emma Popik, wydawnictwo Marpress 2019. Wszystkie pozostałe cytaty w tekście pochodzą z tego wydania
***
Powieść Popik to podane w zrozumiały, przejrzysty i atrakcyjny sposób studium problemów, z jakimi borykają się stare dzielnice Gdańska, takie jak Biskupia Górka i Orunia. Jak już napisałam wcześniej, problemy te dotykają także innych miast. Dzielnice, bardzo często zamieszkałe przez najbiedniejszych, w czasie poddawane zostają gentryfikacji. Zanim jednak to się stanie, można obserwować powolny proces ich rozkładania przez nadchodzącą zmianę, które najczęściej zaczyna się od kamienic.
Kamienice to natomiast świadek historii. Autorka Królowej Salwatora świetnie to rozumie. Akcja powieści toczy się wokół rozbiórki właściwie całej gdańskiej dzielnicy, która pierwsze wzmianki o sobie odnotowała już w XIII wieku. Przez prawie trzysta lat dzielnica była użytkowana przez wojsko, ale kres temu położył traktat wersalski, który zmusił Gdańsk do demilitaryzacji. Na Górce powstała „normalna” na tamte czasy zabudowa mieszkalna – kamienice, w których jeszcze niedawno można było znaleźć wspaniałe piece kaflowe, niestety zniszczone podczas montażu systemów ogrzewania centralnego.
Najbardziej znanym mieszkańcem Biskupiej Górki jest dla wielu gdańszczan zmarły w ubiegłym roku Gdański Bowka, czyli pan Brunon Zwarra (proszę, przeczytajcie jego „Wspomnienia”, to najpiękniejszy zapis żywej historii miasta, jaki można sobie wymyśleć). Najbardziej znanym budynkiem zaś – górujące nad miastem, niemieckie schronisko młodzieżowe im. Pawła Beneke, które wybudowano tam w końcu lat trzydziestych. Jego zegar jest jednym z bohaterów Królowej Salwatora. Zegar, który trzeba ocalić – ale oczywiście nie jest to proste, jak wszystko w dzisiejszych realiach biurokratyzacji działań obywatelskich.
Pod nogami ziemia skarpy wciąż drżała od ruchu maszyn. Na placu od dawna stała tablica informacyjna z napisem Forum Gdańsk. Pod spodem umieszczono nazwiska wykonawców, daty rozpoczęcia i przewidywanego zakończenia budowy. Przychodził, by sprawdzać, jak wysoko wzniosły się budynki Forum i jak dużo zasłaniają panoramę Gdańska. Ten widok, oglądany codziennie, to był skarb, coś najdroższego, co tulił do serca. Teraz, z dnia na dzień miasto znikało.
Królowa Salwatora, Emma Popik
Myśli jednego z bohaterów powieści są mi tak bardzo bliskie. Gdańsk zmienia się na naszych oczach – nie zawsze na lepsze. Ucieszyłam się, bo czytając Królową… zrozumiałam z takim prawie dziecięcym zachwytem, że ktoś jeszcze to widzi i protestuje.
Dużo częściej, niż zachwyt nad tym, co popularnie zwie się starzyzną, można dziś w Gdańsku spotkać takie postawy (znów oddajmy głos Emmie Popik):
Wiedziała, co to za dzielnica. Mieszkają tu nędzarze i pijacy. Chciała się stąd jak najszybciej przenieść do własnego, wspaniałego domu. Nie pasowała tu, miała wykształcenie i stanowisko. Mieszkanie było duże i nawet eleganckie, w starym stylu. Pewnie przed wojną mieszkał tu właściciel fabryki, standard jej pasuje. (…) Tylko ludzie kompromitują to miejsce. Nie może nikogo zaprosić ani nawet się przyznać, gdzie mieszka. Już niedługo zgromadzą fundusze i kupią dom. Odetchnęła. Spojrzała na ekran, praca szła jej szybko. Przeliczała pieniądze i przyszłe piękne życie na swoim.
Królowa Salwatora, Emma Popik
Istotnie, Biskupia Górka po wojnie stała się terenem, na którym zamieszkali ludzie biedni. Ludzie, którzy przybyli z dawnych Kresów, o czym wie dziś niewielu młodych. Nie tylko zresztą ona – całe miasto przyjęło w siebie wielu przybyszów, którzy postanowili w Gdańsku szukać lepszego losu i zostali przesiedleni ze swoich poprzednich światów.
Dla wielu bieda jest czymś, z czego się nie wychodzi. Okres PRL-u, trudne przemiany początku lat dziewięćdziesiątych, wreszcie – nowa, zdigitalizowana rzeczywistość, która głośno mówi ludziom, jak bardzo ich nie potrzebuje.
Bieda naznaczyła Biskupią Górkę – i wylewa się z powieści Emmy Popik. Autorka nie stroni od jej opisów, od nazywania wszystkich zjawisk z biedą związanych, jakie można tylko wskazać we współczesnej Polsce. Doceniam, że znalazła miejsce dla przemocy wobec kobiet i cichego społecznego przyzwolenia, którym zjawisko to jest opatrzone w naszym kraju – a tak przecież być nie powinno.
Podkreśliła również znaczenie systemowej pomocy społecznej, która w Polsce ma się od lat tak samo źle – a może gdyby potrafiła działać sprawnie, to dzielnice takie jak Biskupia Górka byłyby miejscem szczęśliwszym i bardziej łaskawym dla swoich mieszkańców.
W pewien sposób Popik zachowuje się jak bezszelestny obserwator, który pochyla się nad życiem dzielnicy i z niezadowoleniem, czasem bezsilnością, a jeszcze kiedy indziej – rozczarowaniem przygląda się jej mieszkańcom. Psychologia postaci, bardzo pełnokrwista, dobrze zarysowana, łączy się z narracją, która nie nudzi – pozwala na płynne poruszanie się wśród wątków, zdarzeń i myśli.
***
Powieść kończy się dobrze. To najważniejsze. Życzyłabym sobie jednak, aby znalazła przełożenie na życie. Nie tak dawno w lokalnych mediach można było przeczytać, że podczas montażu wiaduktu na Biskupią Górkę światło dzienne ujrzały kości zmarłych pogrzebane na cmentarzu Salwatora. To haniebne. To źle wróży na przyszłość – dzielnicy i jej mieszkańcom, a także nam wszystkim, mieszkańcom Gdańska.
Miasta pozbawione duszy umierają – bo każde miasto jest jak żywy organizm. Ze wszystkimi swoimi przywarami.
Post powstał we współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem Marpress.