Do Międzygórza, po czesku – Wilczego Dołu, po niemiecku – Wölfelsgrund, można na dobrą sprawę dojechać wyłącznie jedną drogą. Nic w tej sprawie nie zmieniło się od czasu początków osadnictwa w tym miejscu, czyli od XVI wieku. Zdumiewa mnie to, gdy przemierzam tę drogę, pokrytą zlodowaciałym śniegiem, a przed twarzą mam ścianę – masyw Śnieżnika poszyty iglastym, mrocznym lasem.
Trochę historii
Początkowo miejscowość wbita w zbocze Śnieżnika utrzymywała się z pracy wydobywczej – rudy żelaza i węgiel dawały chleb aż do połowy XVII wieku, kiedy to wydobycie zamarło, ustępując miejsca rzemiosłu.
Świetność Wölfelsgrund miała jednak dopiero nadejść wraz z czasem księżniczki Marianny Orańskiej, której rękę widać w całej Ziemi Kłodzkiej, obfitującej w zabytkowe dziś posiadłości powstające pod jej mecenatem. Dzięki niej dzisiejsze Międzygórze zmieniło się w piękny kurort, letnią perłę południa, zlokalizowaną tuż przy obecnej granicy z Czechami.
Architektura Międzygórza słusznie kojarzy się ze Szwajcarią – domy letniskowe powstające w II połowie XIX wieku ogromnie inspirowane były stylem tamtejszego górskiego budownictwa, jak i stylem tyrolskim. Wiele z nich można zobaczyć w niemal niezmienionym do dziś stanie – jak choćby budynki dawniej luksusowego kompleksu sanatoryjnego, dziś OW Gigant.
Dzięki Mariannie Orańskiej możemy też cieszyć się dostępnością tarasów widokowych przy wodospadzie Wilczki (niem. Wölfelsfall), który zagospodarowano i podwyższono o ponad 5 metrów (sprawa ta wyszła na jaw dopiero przy powodzi tysiąclecia w 1997 roku, kiedy rzeka zabrała niemieckie podwyższenie. Dziś wodospad ma 22 metry).
Złoty wiek Międzygórza to okres dwudziestolecia międzywojennego – kwitła tam turystyka zimowa, a wioska, dziś przeważnie cicha i spokojna, oferowała gościom sanatorium z setką miejsc noclegowych, dziesięcioma hotelami i piętnastoma gospodami. Było, zaprawdę, gdzie zjeść i wypić, a także podleczyć płuca – właśnie ich choroby miał leczyć międzygórski klimat według dr Jänischa z Jawora (Jauer).
Dwa kościoły
Wejście do Międzygórza od strony Domaszkowa to przede wszystkim perspektywa ulicy Wojska Polskiego. Prowadzi w głąb wsi, warto jednak zatrzymać się i spojrzeć w górę – kamienne schody zaprowadzą chętnych do kościoła św. Józefa, który jest kościołem parafialnym, drewnianym, z połowy XVIII wieku i zachowanym w stanie, który zdumiewa. To kościół charakterystyczny dla Ziemi Kłodzkiej – podobne znajdziemy w Sudetach w wielu miejscowościach, o których po powrocie do pisania chętnie na Okruchach opowiem.
Św. Józef zachwyca wnętrzem, w którym miękkie światło wpadające przez owalne okna płoży się po ścianach, wygasa na drewnianych ławach i skupia się złotym cieniem przy pięknie zdobionym ołtarzu. W kościele zobaczymy też piękną rzeźbę Świętej Rodziny dłuta Michaela Ignatiusa Klahra, mistrza z Lądka Zdroju.
Kiedy weszłam do kruchty, zobaczyłam zamarzniętą wodę święconą i księgę intencji pełną nowych, błagalnych zapisków – świątynia żyje więc, jest wciąż miejscem kultu, modlitwy i refleksji i nie zanosi się, by przekształciła się w turystyczną wydmuszkę. Nie, jeszcze nie teraz. Jeszcze do tego daleko.
Drugim kościołem Międzygórza jest oryginalnie ewangelicki i przekazany katolikom w latach 80-tych, wzniesiony w 1911 roku z miejscowego kamienia kościół Świętego Krzyża. Jego drzwi są zamknięte, jednak w środku widać życie – świątynia jest sukcesywnie remontowana po latach popadania w zaniedbanie, a w restauracji budynku pomagają dawni mieszkańcy Międzygórza, dziś mieszkający w Niemczech.
Drewniana architektura wypoczynkowa
Ośrodek Wypoczynkowy „Gigant” to niewątpliwie gwiazda fotografii i obiekt, który znajduje się na większości zdjęć turystycznych z Międzygórza. Czy jest najpiękniejszy? Nie jestem przekonana. Jest niewątpliwie najbardziej monumentalny. To właśnie „Gigant” był luksusem i zbytkiem, po jaki przyjeżdżało się tu aż do drugiej wojny światowej:
Imponująca jest willa księcia Albrechta położona nieco wyżej, dziś – Ośrodek Wypoczynkowy Sabat.
Nie polecę w tym wpisie miejsca, w którym można zjeść i napić się herbaty. Nie polecę noclegu. Do Międzygórza jechałam z Kłodzka – to około pół godziny drogi na południe, za Bystrzycą Kłodzką należy uważnie wypatrywać kierunku – to ostry i dobrze ukryty boczny dojazd.
Zimą Wilczy Dół, Międzygórze, Mała Szwajcaria, dostarcza wiele radości i piękna. Warto poświęcić temu miejscu więcej czasu – wybierając nie tylko zabytki architektury drewnianej, ale i góry (zanim i one zmienią się w turystyczny raj nowo budowanych wież widokowych).
Poniżej zamieszczam mapkę z bezpłatnym parkingiem, na którym warto zatrzymać się i przejść dalej pieszo: