Zrozumiałam, że najwięcej znaczy czułość, która jest jak odłamki.
Jak lśnienia potrzaskanego lustra w trawie zarastającej życie brutalną surowością.
Czułość pofragmentowana, rozproszona, przebijająca przez chwile.
Czułość niepoukładana, nieporadna, wykrzywiona zastojem i ciszą.
Niepewna siebie, migotliwa, niespójna z resztą życia – życie to w końcu ciąg dramatów i walka, o wszystko i przeciw wszystkim, z białą flagą ciągle w zapasie.
Ta czułość jest wbrew.
Stawia się, buntuje, istnieje tymi momentami, kiedy człowiekowi chce się marzyć i wierzyć i żyć.
***
Poszedłem do kwiatów
spałem pod nimi
taki był mój wolny czas