Może prawdą jest, że w chwili, gdy oduczyliśmy się szukać głębi znaczeń własnych słów, nasze mity zaczęły powoli osuwać się w niepamięć.
Mity nie umierają, można je jedynie zapomnieć, razem z rzeczywistością, którą opisywały. Bo mity są jak język – kompletny, dokładny, zbudowany na logicznych (!) podstawach i służący do tego, do czego stworzone są wszystkie systemy komunikacji – do opowiadania świata.
Zapomnienie mitów więc to zapomnienie języka.
To NIEPAMIĘĆ o tym, jak się mówi (a zatem, jak się kocha, jak się pragnie, jak się uczy, nienawidzi, śni).
Kiedy zapomina się język, słowa i ich znaczenia, świat staje się papierowy, kruchy, rozpada się w pierwszych wahnięciach towarzyszącym tak niestabilnym rzeczom jak pragmatyzm czy użyteczność.
Na nich nie zbuduje się nic sensownego.