Nie wierzę w dominację przemocy,
w jej siłę i możność zniszczenia, zwyciężenia dobra.
14 czerwca 2013, Stronie Śląskie
Niewiele zmieniło się od czasu, w którym narodził się podobno historyczny już typ społeczeństwa, gdzie władza funkcjonowała jako mechanizm ściągania daniny, wymuszania produktów, dóbr, usług, pracy i krwi. Niewiele, mimo, że pozornie żyjemy w zupełnie już innej rzeczywistości, definiowanej przez partnerstwo, standardy i kooperację. Może i zniknął znad głowy człowieka miecz, który groził karą śmierci za wyłamanie się spod kurateli władzy; może i przyszła łagodność, a miejsce kary zajęła administracja – może. Pozory jednak mylą – władza, choć aksamitna, jest bardziej okrutna, niż kiedykolwiek wcześniej.
Skąd się wzięła? Nie wiem. Bo nigdy nie mogłam zrozumieć chęci dominacji jednego człowieka nad drugim. Nie mogłam pojąć, jak można pragnąć nagiąć Innego do swoich potrzeb, bezlitośnie łamiąc wszystko, co składa się na jego kręgosłup – a to na łamaniu właśnie polega władza. Wszelka administracja Innym jest bowiem łamaniem go; naciskaniem, kształtowaniem, ujmowaniem w ramy, a więc odbieraniem wolności.
Nie rozwijamy się, nie żyjemy inaczej, niż poprzez wolność. I kiedy organizacja nowoczesnej władzy skupia się wokół kontroli naszych ciał i regulacji ludnościowych, na aspekcie wprost – biologicznym i anatomicznym, kiedy próbuje zagarniać życie we wszystkich jego przejawach, wiem coraz mocniej – że wymykając się władzy, kontroli, obserwacji żyjemy wtedy i tylko wtedy.
Szybkie, wyrachowane zarządzanie człowiekiem – jego umysłem, cielesnością, produktywnością. Bo czy nie wmówiono nam, że powinniśmy mieć wysoki dochód per capita, dziecko, dom, żonę/męża, rodzinę, a wszystko ułożone tak, by było doskonale kontrolowalne, mierzalne, opisywalne z zewnątrz…? Czy gdziekolwiek jeszcze zostało miejsce na bycie i powiedzenie sobie: robię wszystkie te rzeczy, o których nigdy nie byliście w stanie pomyśleć…?
Jeśli jedyne, co udało się osiągnąć poprzez władzę – aksamitną, pełznącą dziś przez niemal wszystkie kanały, którymi komunikujemy się ze światem – to eliminacja śmierci z pola widzenia, które na co dzień jest nam najbliższe – nie potrzebuję władzy, bo śmierci się nie boję. Nie musi też opanowywać władza mojego życia – bądź pewny, przypadkowy człowieku, czytelniku – jeśli żyjesz, wiesz najlepiej, czego pragniesz, i którą tak naprawdę powinieneś iść drogą.