Okruchy Kultury

blog o podróżach, mądrych książkach, muzyce, filozofii i budowaniu mostów między starym a nowym światem

Płonie już ogień nad Adlerhorst

Pod klifem idzie się ciężko. Brnie się właściwie – morze w tym miejscu przykryło wąski przesmyk plaży kamieniami, które nieustannie obmywane przez wodę pozornie tylko dotykają stóp lepką, wilgotną zielenią wodorostów; w rzeczywistości wystarczy jeden nieostrożny ruch, by woda zabarwiła się czerwienią, a zanurzone w słonej przejrzystości stopy przeszył ból od rozcięcia.

Adlerhorst, dzisiejsze Orłowo, moja ukochana cienistość, drżąca i żywa falującym przed zmierzchem lasem. Układam się w piachu i patrzę w morze, i wiem, że majaczące na horyzoncie statki to najbezpieczniejsze miejsca na świecie. Z nastaniem ciemności niebo zaczyna wirować od świateł i przez chwilę mam wrażenie, że gwiazdy przeniosły się nad moją głowę, że ledwie wyciągnę rękę… robaczki świętojańskie, fosforyczne, delikatne życie. To tu, pod tym klifem właśnie, zrobiono pierwsze zdjęcie Gdingen, Gdyni, Gotenhafen…

… Tysiąc lat wcześniej to tu, na wykrojonej z lasu polanie, płonęło jedno z ognisk, które rozświetlały pobliskie wzgórza morenowe; Wësoké Redłowò, Grabòwka, Òksëwié i Kamienna Góra ginące w mroku, ruchliwe szelestem stóp ludzi podążających w długich procesjach prastarych, zmieszanych z chrześcijaństwem kultów na szczyty wzniesień. Tysiąc lat wcześniej żyli tu ludzie zrodzeni z morza, przez morze karmieni, przed morzem drżący ze strachu, gdy gniewne wdzierało się w ląd, odbierając im życie i kruchość tego, czym był ich dom.

Okrutne jest morze i sprawiedliwe; jak szybko nasyci się znikomością istnienia tego, co wykarmiło, tak uspokaja się i znów pozwala człowiekowi zanurzać się w siebie w poszukiwaniu srebrnych, rybich ciał i zaklętego w bursztyn ciepła. Kołysze go cierpliwie, spokojnie, tuląc do snu objęciami Gwiazdy Morza, która jako Matka Boska stała się opiekunką żeglarzy, rybaków i wszystkich szukających ukojenia pośród gwałtowności sztormów.

Kiedy przyjechałam do Gdyni, te i inne opowieści usłyszałam od ludzi. Od ludzi, z którymi tak bardzo chciałabym jeszcze kiedyś napić się ich okrutnie mocnej, czarnej herbaty i powiedzieć im, jak bardzo ukochałam tabakę zmieszaną ze startą na popiół miętą. Ale przecież jest czas… A klify Orłowa przetrwają każdy sztorm.


Kategorie:

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *